L4 do końca tygodnia. Kaszel daje mi tak w kość, że naprawdę nie mam siły na kraftowanie, mądrzejsze czytadła, planowanie potraw na Wielkanoc, nie mówiąc o porządkach. Mam nadzieję , że z dnia na dzień będzie lepiej i w miejsce kaszlu, bólu brzucha i innych takich przyjemności pojawi się energia - w końcu zbliżają się jedne z najpiękniejszych i najgłębszych dni w roku. W związku z tym nasze mieszkanko przybiera nowe dekoracyjne szaty w tych miejscach, które spotkały już środki czyszczące i szmatę. Nie będzie tego dużo, ale mam nadzieję, że odczuwalnie.
A w dużym pokoju na oknie wisi gałązkowa kula, którą całą ozdobiłam borówkowymi gałązkami i strusim piórem. Na co dzień na oknie wisi gosiowy anioł, który nas pilnuje. Niestety nie widać tej soczystej zieleni listków, bo trudno zrobić to zdjęcie.
Na parapecie już wyrosła rzeżucha - w tym roku nie zapomniałam i na Wielkanoc będzie dorodna.
A na ścianie z grafikami i pamiątkowymi fotografiami zawisł borówkowy wianek.
W końcu też pojawiły się gałązki, które ozdabiają nutkowe jajka, papierowe kwiatki i kilka filcowych potworków, które też miały być jajkami.
A papierowe kwiatki są z karbowanej wstążki do bukietów, cienkiej wstążeczki i drewnianych koralików. Proste i dość efektowne.
W jadalni dumnie prezentuje się niedzielna palma w dzbanuszku, który kupiłam (ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu) w sklepie z serii "wszystko po 4 złote". W pobliżu dzbanuszka pojawiły się dwie drewniane pisanki. Zobaczyłam je w jakimś sklepie i przypomniały mi się takie same drewniane jajka, które dała mi kiedyś babcia ze strony taty, której już niestety nie ma. Tamte jajka jeszcze są - zostały u rodziców - ozdabiają wielkanocny koszyk, który dumnie nosi do kościoła mój brat. A te dwa drewniane jajka bardzo mnie cieszą i przypominają o babci. Borówkowy wianek wisi obok pamiątki jej I Komunii Świętej.
Życzę spokojnego i owocnego przygotowywania przede wszystkim siebie do Świąt. A tą pracę niech umila Wam przygotowywanie domu do wpuszczenia w jego progi wiosny, radości i świeżości.