Wczoraj weszłam na drugi poziom - ze sklepu muzycznego wyszłam z dwoma płytami. Jedna z nich przyprawiła mnie dziś o ogromny nawał myśli i emocji - najnowsza płyta Reginy Spektor "Far". Jeszcze dwa lata temu nie potrafiłam w Polsce dostać żadnej jej płyty. Moja przyjaciółka sprowadziła mi na urodziny ze Stanów "Begin to Hope" (Ania! ta płyta to jeden z największych skarbów w mojej płytotece! dziękuję!). Wprawdzie wczoraj sama jej nie znalazłam na półce, ale miły pan wiedział o co pytam, a co najważniejsze - gdzie jest to, czego szukam. Uklęknął przed regałem i zza kilku innych płyt, ze samego dołu wyciągnął plik krążków "Far". Po krótkiej rozmowie, wbrew przyjętemu porządkowi alfabetycznemu, który panuje na półkach w tej sieci sklepów, Regina wylądowała na wysokości oczu rozpoczynając tym samym literkę "S'.
Ta niewiarygodna muzyka jest jednym ze skarbów jakie przywiozłam z podróży do Norwegii. Lubię przywozić wyjątkowe rzeczy z miejsc, które odwiedzam. Lubię rzeczy i nigdy z tym nie walczyłam. Ale są takie cuda, które przyjeżdżają z nami z podróży i zostają na zawsze. Nie tłuką się, nie gubią, nie zabierają ich zauroczeni znajomi.
Z wyjazdu w Alpy, gdy wchodziłam z przyjaciółmi na Grossvenedigera przywiozłam doświadczenie absolutnego skupienia przy jednoczesnym wyłączeniu myślenia w czasie, gdy każdy nieopatrzny ruch mógł skończyć się bardzo źle. Z wyjazdu na Wschód Polski przywiozłam niegasnącą fascynację ikonami. A z Norwegii przywiozłam między innymi Reginę Spektor. Złapaliśmy (wtedy jeszcze nie) z moim mężem "stopa" spod Oslo do Göteborga. Samochód prowadził Boliwijczyk. Przez kilka godzin jazdy puszczał nam najbardziej niesamowitą i wciągającą muzykę, jakiej kiedykolwiek słuchałam.
Dzisiejszy dzień -zresztą jak kilka ostatnich - był dość ciężki. Wracałam wieczorem samochodem do domu w towarzystwie Reginy. "Human of the Year" otworzył mi oczy i pozwolił im się spokojnie "zaszklić". Użyję tu kojarzonego z teatrem słowa katharsis...
Z wyjazdu w Alpy, gdy wchodziłam z przyjaciółmi na Grossvenedigera przywiozłam doświadczenie absolutnego skupienia przy jednoczesnym wyłączeniu myślenia w czasie, gdy każdy nieopatrzny ruch mógł skończyć się bardzo źle. Z wyjazdu na Wschód Polski przywiozłam niegasnącą fascynację ikonami. A z Norwegii przywiozłam między innymi Reginę Spektor. Złapaliśmy (wtedy jeszcze nie) z moim mężem "stopa" spod Oslo do Göteborga. Samochód prowadził Boliwijczyk. Przez kilka godzin jazdy puszczał nam najbardziej niesamowitą i wciągającą muzykę, jakiej kiedykolwiek słuchałam.
Dzisiejszy dzień -zresztą jak kilka ostatnich - był dość ciężki. Wracałam wieczorem samochodem do domu w towarzystwie Reginy. "Human of the Year" otworzył mi oczy i pozwolił im się spokojnie "zaszklić". Użyję tu kojarzonego z teatrem słowa katharsis...
Hej!
OdpowiedzUsuńCudnie że piszesz, dzięki temu mam poczucie, że jesteś blisko.
Mnie najbliższa jest piosenka Fidelity, mam poczucie, że od półtorej roku tak obrzucamy się kolorami;-)
Ja trochę pisałam jeszcze na studiach na myspace/Ingriana, ale jakoś lepiej mi w zeszycie.
Pozdrawiam:)
Ania I.