W nieocenionym tak zwanym MIĘDZY-CZASIE powstają dekoracje wiosenne i około-wielkanocne. Prawdopodobnie nie zmobilizowałabym się i ów MIĘDZY-CZAS wykorzystała na coś zupełnie innego (zaległości....zaległości....), ale jest szansa na przemiły kiermasz(e) z przemiłą osobą,więc czemu nie?! Tym bardziej, że są tacy, którzy troszczą się o skrupulatne uzupełnianie - ba! - wręcz przepełnianie moich magazynów (dzięki tato!!!). Więc (bardzo)późnymi wieczorami lub w czasie drugiego domowego śniadania powstają wianki, jajka i inne zwiastuny tego cudownego nadchodzącego czasu.
Coraz bardziej bawi mnie praca z przetwarzaniem materiałów. Wszystko co poniżej (poza styropianowymi bazami wianków i jaj) powstało z rzeczy zalegających, wtórnie użytych, odłożonych, bo "kiedyś się przyda". I się przydało!
Najpierw kolekcja póki co trzech wianków z ręcznie wykonaną przeze mnie koronką - pierwotnie miały to być kołnierzyki, ale nie spełniały wymagań...
Oraz kilka materiałowych i jeden wiklinowy:
Skromne kiermaszowe przygotowania oraz solidna dostawa styropianowych jajek skłonił mnie do eksperymentowania z - w moim wypadku pseudo-decoupagem. Jednak bardziej do mnie przemawia praca z tkaninami. Dekupaż wymaga cierpliwości....A poza czasem tego też mi brakuje.
No i zasłonka kupiona jeszcze w czasach studenckich w Krakowie została przerobiona w stado kur i kogutów:
Na koniec kołnierzyki. Dagmara na swoich przepięknych zdjęciach pokazała jakiś czas temu szydełkowe dzieła, a wśród nich kołnierzyki dla jej córki. Ja dla mojej (skądinąd 1,5 miesiąca młodszej od dagmarowej Anielki) chwilę wcześniej uszyłam kołnierzyk z szarego materiału w białe groszki (resztki materiału wykorzystałam do jednego z powyższych wianków i jaja). Jednak te szydełkowe mają niezwykły urok. Pamiętam swoje szkolne. Jeden na pewno był szydełkowy, a wszystkich bardzo nie znosiłam! Teraz dużo oddałabym, żeby je mieć...Ale wracając do rzeczy - skorzystałam z kursu, który poleciła Dagmara i powstał kołnierzyk dla mojej Lidki. Wprawdzie różowy, a nie przepadam za tym kolorem....ale w pobliskiej pasmanterii tobyłjedyny kolor do zaakceptowania. Później w drodze na (i z ) krótki zimowy wyjazd do Kazimierza nad Wisłą powstało kolejnych 6 (owocna pięciogodzinna podróż samochodem jako pasażer!). Jeden już został sprezentowany pewnej damie z okazji pierwszych urodzin. Pozostałe też czekają na wyjątkowe właścicielki.
Próbne kołnierzyki stały się elementem wiosennych wianków. A te które będą zdobić szyje młodych dam spinane są guzikami z historią-dostałam od mojej teściowej piękne guziki,które pamiętają kreacje ubierane na wielkie rodzinne imprezy.
Mimo,że nie nacieszyłam się w tym roku zimą wypatruję już zwiastunów wiosny. I życzę, aby wyszły spod rąk Matki Natury!
Śliczne te wianki, szlachetne w swojej prostocie. Pastele są fajne, choć przyznam, że ja szukam już soczystej zieleni;)
OdpowiedzUsuńniesamowicie dużo narobiłaś pieknych wytworków...
OdpowiedzUsuńzauroczyły mnie Twoje rustykalne, naturalne wianuszki ... cudo !
miłego dzionka
śliczne kołnierzyki no i oczywiście wianki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego bloga :)
Agata