Jesień była (jest?) dla nas łaskawa tego roku. To w ogóle moja ukochana pora roku. Jej pomarańczowo-czerwona faza już minęła, ale szaro-bura wersja też mi odpowiada. Pierwsza faza zachęca do wyjścia z domu i chłonięcia energii z kolorów. Jej druga faza sprzyja przebywaniu w domu i pożytkowaniu wcześniej nałapanej energii. Lubię jesienne akcenty w domu, w otoczeniu. Nałogowo podnoszę kasztany z ziemi, które później przez następne kilka miesięcy znajduję w kurtkach i torbach. Lubię małe ozdobne dynie, jarzębinę, wrzos i liście, których - niestety- prawie już nie zbieram.
Kilka zdjęć na wspomnienie barwnej i ciepłej wersji jesieni, którą chciałam zatrzymać domu.
Rano wychodząc do pracy czuję już delikatnie zimę. Później to wrażenie znika. Ale chyba pierwszy raz w - przynajmniej dorosłym - życiu tak bardzo czekam na śnieg. Myślę, że zgromadzone jesienne barwy sprawdzą się też w czasie białych drzew i chodników.