poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Między innymi o gardinach...


... czyli po śląsku o firankach. Lubię okna w każdym wymiarze i sferze (poza ich myciem). Kwitnące rośliny, czyste szyby :) i ładne naturalne firanki we współpracy ze świecącym słońcem tworzą klimat nawet w blokowym mieszkaniu. W naszej jadalni i kuchni zawisły niedawno proste płócienne firanko - zasłony zakończone czymś co nazywam haftowaną koronką. Zauroczyły mnie prostotą i funkcjonalnością - przepuszczają światło, ale nie udostępniają obrazów z życia codziennego na zewnątrz, co jest istotne mieszkając na osiedlu z lat 60, którego projektanci chcieli na niewielkiej przestrzeni zmieścić jak najwięcej bloków.

Moje gardiny uszyła pani Mariola prowadząca firmę Moja Szafa. Spotkałam ją na jednej ze "średniowiecznych zabaw" jarmarkowo-festiwalowych. Byłam tam czysto zawodowo, a stoisko obok, na którym były lniane i szydełkowe cuda z Mojej Szafy było wspaniałym sąsiedztwem. Kontakt z pięknymi, prostymi i gustownymi rzeczami jest zawsze kojący.

***

Zaczęłam tak dziwnie, ale ledwo co wróciłam z urlopu, podjęliśmy się w końcu remontu łazienki. Więc siedzę teraz w zakurzonym i zagruzowanym mieszkaniu bez wody i gazu. Więc chaos myśli zostawianych tutaj uważam za usprawiedliwiony, jest adekwatny do stanu naszego mieszkania...

***

Wracając do urlopu - po 11 latach wróciłam na Podlasie. I znowu urzekło mnie spokojem, przyrodą, życzliwością ludzi, kolorami, prawosławną duchowością, smakami, dźwiękami.... A powrót do miejsc, w których pokochałam ikony dał chyba natychmiastowy efekt. Po powrocie dokończyłam jedną ikonę (św. Mikołaja) i zrobiłam następną (Pantokratora). I mam wrażenie, że po dotychczasowych 40 ikonach, które wykonałam te dwie ostatnie to otwarcie nowego etapu> Wejście na nowy poziom. Nie wyższy, ale nowy.

św. Mikołaj


Chrystus Pantokrator

***
Ostatnim punktem tego chaotycznego postu będzie prezentacja małej zdobyczy. Myślałam, że po zakupie kubków, doniczek, książek, lustra, biżuterii z kamieni naturalnych, notesu, drewnianych pudełek i innych różnych naprawdę wyjątkowych rzeczy w sklepach zwanych szmateksami, second-handami itp. już nic mnie w nich nie zaskoczy. Jakże się myliłam!

Oto zdobycz z metką, gdyby ktoś nie uwierzył w moje słowa o cenie:

Niemiecka pamiątka I Komunii Świętej z 1979 roku. Piękny mosiężny krzyżyk na ścianę.

***
W iście chaotycznym stylu kończę. Pozdrawiam serdecznie z deszczowego Śląska...

Link

6 komentarzy:

  1. Cudne zasłonki!!! :) nadają takiej sielskosci i lekkości oknu :) a po norwesku też gardiner (czy jakoś tak) to firanka :)
    Ciaglę podziwiam Cię za ikony, za te chęci ich malowania, czy raczej pisania :) ja pędzla w ręku nie miałam dłuuugi czas, to znaczy miałam - jak meble malowałam, ale to nie to ;) jakos tak...
    Dzięki za wpis, cieszę się, ze do mnie zaglądasz :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Post może i chaotyczny ale jak miło się Ciebie czyta po miesiącu.
    Tak, ja trochę wróciłam ale bardziej dla siebie niż dla całej reszty.
    A zmiany? Większe niż sądzisz w moim życiu, jak na razie staram się w tym odnaleść. Przedemną trudne decyzje.
    A Twoje firaneczki urocze!!

    OdpowiedzUsuń
  3. strasznie piekne te ikony .podlasie- uwielbiam ogladac

    OdpowiedzUsuń
  4. okienka wyglądają uroczo tak sielsko i wioskowo!!!Ikony jak zwykle są cudowne i z jaką dokładnością je wykonałaś!!!A krzyżyk - czad!!!!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekne Ikony! I te zaslonki sliczne!pozdrawiam cieplo:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Firaneczki - miodzio !
    też bardzo lubię ikony i...magię Podlasia na którym zresztą mieszkam.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń