niedziela, 9 maja 2010

Małe kolekcje mimochodem i inne cudaki

Dziś o małych kolekcjach, które powstały całkowicie przez przypadek. Tak jest na przykład z naszym zbiorem wszelakich kamieni i moimi morskimi drewienkami. Po prostu były przywożone z różnych miejsc, w różnym czasie, ale nigdy z myślą celowości tworzenia z nich jakiegoś zbioru. Dopiero całkiem niedawno jak powsadzałam je do szklanych naczyń okazało się, że tworzą ciekawy zbiór - i mam nadzieję, że jak znajdę chwilę czasu na zrobienie zdjęć w odpowiednim świetle to ów zbiór zostanie dumnie zaprezentowany. Ale dziś o innej małej kolekcji powstałej mimochodem. Dość dziwnej.... więc musi być wstęp (mój tata jak coś opowiadam zawsze mówi:"A wstęp już skończyłaś?!")

Tak więc - moje wizyty w tzw. szmateksach zaczynam zawsze od przejrzenia półek i koszy z książkami, różnymi rzeczami ceramicznymi, ozdobami, firankami, obrusami..... Tam można znaleźć niesamowite skarby.
Wspomnę tylko o ręcznie robionym kubku ze Szwecji (4zł), tudzież zestawie innych kubków (4 szt, każdy po 1 zł)


drewnianym lustrze na komodę (5zł),


indyjskim ręcznie rzeźbionym pudełku (2zł) i bransoletkach m.in. z kryształów górskich (po 1 zł),


notesie i albumie na zdjęcia (6 zł komplet)
pięknie wydanej historii Indii po angielsku (2zł), norweskich książkach z lat '50 (1,5zł), lnianych obrusach(6-10 zł), torbach i innych niezwykłych rzeczach.

Koniec wstępu. Tam w tych skrzyniach znajduję często lniane ściereczki w szalonych cenach od 1-3 zł. Kupowałam te z nadrukami przedstawiającymi różne budynki, kwiaty, albo kalendarze. Motywem zakupu prawie zawsze był jednak materiał - mocny, absolutnie niezawodny len, który rzeczywiście wyciera naczynia, wchłania wodę - po prostu spełnia te funkcje, którymi ściereczka powinna się cieszyć. Przy okazji robienia porządków okazało się, że z moich lnianych i bawełnianych ścierek zrobiła się funkcjonalna kolekcja. Mimochodem....


Ściereczki z motywami architektoniczno - zabytkowymi z Anglii i Irlandii


Ściereczki z przewodnikiem po serwowaniu win, z motywem australijskich kwiatów oraz moja ulubiona - jedyna, której nie używam w celach kuchennych (czeka na oprawienie w ramkę) - szwedzki kalendarz z 1982 roku z zielnikiem.

Wypadałoby też w końcu pokazać coś hendmejdowego.
Z majowego weekendu przywiozłam niezwykle giętkie gałązki z połamanych zimą brzóz na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej. Powstał więc wianek do jadalni, na którym zasiadł grający anioł. Anioł przyleciał do nas z "Leśnej" w pierwszą rocznicę ślubu (dziękujemy!), więc teraz będzie pilnować, czy nie podnosimy na siebie głosu przy stole ;)






Wianek zawisł nad drewnianą skrzynią, która spełnia rolę siedziska - ławy, do której kupiłam poduszki pod plecy, poduszki czekają tylko na zainstalowanie. Na co dzień ławo-skrzynia staje się podręczną komodą. Skrzynię odnowiłam w zeszłym roku, jak nie mieliśmy gotowej jeszcze jadalni i kuchni. Teraz wydaje mi się, że powinnam tą przecieraną biel trochę ocieplić. Kiedyś skrzynia była przede wszystkim komodą i wyglądała tak:



Do kompletu mamy jeszcze wyższą komodę z szufladą i parą drzwiczek. Niestety chroniczny brak czasu nie daje szans na jej odnowienie.

Ten dłuższy post jest chyba usprawiedliwieniem - bo nie zaglądam tu często. Radośnie zamykam nim weekend. Pozdrowienia!

p.s. nie zapomnijcie o nadchodzącej Nocy Muzeów!!!


7 komentarzy:

  1. Widziałam już parę razy te ściereczki w lumpeksie ale nie wiedziałam jak by je tu wykorzystać -a ty mówisz żeby je oprawić:) no genialny pomysł-jako ozdobę do kuchni kilka powiesić obok siebie:)to może być COŚ
    Skrzynia super- co z nią zrobiłaś? tylko pomalowałaś na biało lakierem? czy coś jeszcze? dopytuję, bo sama jeszcze zastanawiam się co zrobić mojej;] kupiłam już nawet papier ścierny hahah i pędzel:D
    wianuszek uroczy! no i dzięki za przypomnienie o nocy muzeów- do Krakowa muszę się wybrać!
    uściski
    Just

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko ta jedna czeka na oprawienie, bo reszta jest normalnie używana. Nimi po prostu najlepiej wyciera się naczynia. Co do skrzyni - przetarłam na tyle na ile miałam siły (i cierpliwości:) papierem, a potem dwa razy malowałam rozbielającym impregnatem do drewna. powinnam to jeszcze zalakierować, ale boję się takich rzeczy i na szczęście nie mam na to czasu. Polecam też lakierobejcę - mają różne kolory. No i pamiętaj o Nocy Muzeów - Ci którzy je przygotowują tracą wiele nocy przed tą jedną ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci tak dobrze zaopatrzonych szmateksów, te w mojej okolicy niestety nie wychodzą poza szmatki i zabawki. A szkoda, bo widzę, że cuda można wyszperać za naprawdę śmieszne pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał nie ma to jak tanie udane zakupy! noż zazdroszczę! :))) tyle perełek za grosze :) Pozdrawiam, aaa pewnie mejla do Ciebie skrobnę, tylko jeszcze nie wiem kiedy :( chyba że Ty chcesz popisać cosik o Norwegii w wolnym czasie, to prosze bardzo: dagoma@op.pl :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie u Ciebie.Moje klimaty. "Zdobycze" rewelacyjne, takie sklepy nazywam Ulubionymi Sklepami i wiadomo, gdzie zakupiłam moje serwety(bzik). Skrzynia przepiękna.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpadłam do Ciebie przypadkiem i będę zaglądać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy ma skłonność do zbierania określonego typu rzeczy. Moja matka kolekcjonuje poduszki, bo co jakąś kupi, stwierdza, że jednak nie pasuje do kanapy. Ja za to mam pełno figurek różnej wielkości, mogę otworzyć galerię :P

    OdpowiedzUsuń