środa, 14 stycznia 2015

Filozofia tkaninowa cz.2.

W ramach próby noworocznych porządków w zdjęciach znalazłam kilka nie pokazanych rzeczy, które idealnie wpisują się w kolejną porcję rzeczy uszytych zgodnie z moja filozofią tkaninową - czyli pełen recykling i szacunek dla najmniejszych skrawków cennych naturalnych tkanin w piękne wzory. Zaczynam od najstarszych znalezisk archeologicznych, bo aż z początku zeszłego roku.

Mały muchomor - dziecięca sukienka i poszewka na jaśka:


Na wiosnę opróżnianie magazynów zaowocowało powstaniem kilkudziesięciu motylków. Znalazłam póki co zdjęcie tylko jednej karuzelki nad łóżeczko, która powstała z pięciu z nich:



Temat sów pojawił się na dobre jesienią. Najpierw powstało stado 6 pastelowych sów z jednego szalika:


po nich skandynawskie puchacze - chyba też 6, ale już się pogubilam - i też z jednego szalika i czapki do kompletu


i chyba dwie sowy sweterkowe


z odpadów posowiej produkcji powstawały serduszka zawieszki z drewnianymi guzikami i wykańczane szydełkiem



a z innego szalika chmury deszczowe i śnieżne - spore zawieszki do okna lub pokoju dziecięcego


Z najnowszych poczynań - na tapecie dalej ptaszki zawieszki - poszewka na jasiek w przedruki starych gazet i zeszytów została przerobiona na 14 ptaszków z filcowymi skrzydłami. W związku z niezdecydowaną zimą tez miały zapowiadać wiosnę, ale wyszły jakoś dziwnie jesienne...



*piernikowe domki od Misiury, edycja 2013 i 2014


W międzyczasie była jedno-nocna :) akcja szycia gitary dla córki (baza ze zużytego rożka niemowlęcego, pokrycie - lniana spódnica, fragmenty niewycierających ściereczek i czarnego lnu, fragment bluzki w groszki, bawełniane grube nici i guziczki)



powiem cicho, że w planach są też inne instrumenty....

I na koniec zamówienie, które dużo mnie kosztowało - może dlatego, że nie przepadam za kotami - a właśnie dwa koty miałam uszyć. Dla rodzeństwa. Powstały więc Negatyw i Pozytyw - bo ani takie same, ani bardzo różne byc nie mogły, skoro dla rodzeństwa. (skład: niewycierające ściereczki, bawełna i fragment dziecięcych rajtuzów :) - córka uczyła się na nich obsługiwać nożyczki , więc do ubrania się już nie nadawały, ale na mordki kotów tak!



A teraz dla rozrywki lniany haftowany obrus kupiony na pchlim targu, który miał styczność z niezmywalnymi mazakami córy :( zamienia się w folkowe serca.


Sporo tego. Lista rzeczy do wykonania też nie należy do najkrótszych, tym bardziej że nowe pomysły przychodzą mi do głowy.

A wszystkim życzę czujności na wyjątkowe tkaniny i ich niezwykły potencjał.

5 komentarzy:

  1. Jak ja chciałabym mieć taki talent, żeby sobie wszystko własnymi łapkami udekorować, przerobić, wykorzystać to co mam i stworzyć coś niesamowitego - marzenie.
    Fantastyczny blog:) za chwilkę dodaję do obserwowanych :)
    Zapraszam do siebie:) kto wie, może Ci się spodoba i też będziesz mnie obserwować :)
    fochzprzytupem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Młodszy brat mojego muchomora i domkiii- dziękuję<3
    Magdo, czy Ty odpoczywasz? Bo przyjadę sprawdzić :)
    Uwielbiam Twoją czułość wobec Twych przepastnych szuflad! Inni wyrzuciliby, nie spojrzeli łaskawym okiem, a Ty dajesz nowe życie!
    myślę ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczne prace... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! motylki - rewelacja...

    OdpowiedzUsuń