Styczniowo-lutowe spotkania z igłą i nitką (bez pośrednictwa maszyny do szycia) zaczęły się od natychmiastowej fascynacji pingwinami, które zazimowały na THE PURL BEE. Na razie powstały cztery pingwiny (na fotografiach jeszcze "stado" liczące 2 osobniki:) w zimowej kolorystyce. Docelowo będą głównymi bohaterami karuzeli nad łóżeczko. A co! że niby pingwiny nie latają, tak?!
Szablony i szczegółowa instrukcja na The Purl Bee w połączeniu z ogromną chęcią uszycia własnego pingwina zaowocowały takimi barwnymi nielotami w wykonaniu - jak widać - bardzo zdolnych młodych twórców w wieku 9-11 lat.
Z arktycznych klimatów szwalniczych przeniosłam się w zielone ostoje. Zainspirowały mnie do tego dwie różne, pojedyncze i całkowicie niechciane podkładki pod talerze znalezione w wiadomym sklepie za szalone1 zł każda. Zestawienie tych dwóch kolorów szaro-oliwkowych (trudno zrobić teraz zdjęcie) przemówiło do mnie tak skutecznie i bezpośrednio, że jeszcze w sklepie wiedziałam co z tego powstanie, a w kilka godzin później oglądając wieczorem "Larry Crowne - uśmiech losu" pojawiła się makatka z kieszonkami do naszej zielono-biało-drewnianej łazienki. Uwaga! będzie sporo zdjęć...
(ta kolorystyka bardziej odpowiada rzeczywistości)
Rączka - wieszadełko zrobiona jest dwóch kawałków drewienek oszlifowanych przez norweskie wody we fjordach.
Rączka - wieszadełko zrobiona jest dwóch kawałków drewienek oszlifowanych przez norweskie wody we fjordach.
a listki z zielonego filcu w arkuszach.
Jako dopełnienie (a może i początek serii) resztką materiałów ozdobiłam dwa koszyczki.
W łazience trudno zrobić zdjęcie, ale makatka prezentuje się mniej więcej tak:
Zaskakująco miłym okazało się doświadczenie z przetwarzaniem materiałowych podkładek pod talerze, które w którymś momencie rzeczywiście tracą swoją świeżość, a przez pranie także i pierwotny wygląd. Ale jak większość rzeczy mogą się przeistoczyć w coś innego i sprawić tym ogromną radość. Gorąco polecam!
Obecne temperatury także wpłynęły inspirująco. Potrzeba chwili oraz posiadane na podorędziu kilka materiałów, filc oraz watolina zaowocowały szybkim (1,5 h) ręcznym uszyciem ocieplacza na dzbanek z ciągle stygnącą herbatą. Oto on (foto wykonywane w trudnych warunkach):
Na koniec mały ptaszek, który przysiadł na gałązce. Gra w Monopol może zmusić i do takich poczynań... :)
***
Dotychczasowy zimowy czas uważam za owocny. Jest coś takiego w mrozach, że pomimo uziemienia człowieka w domu z różnych przyczyn,wydobywają też twórcze instynkty. Ja chcę wtedy ocieplać otoczenie, nadrabiać zaległości, próbować czegoś nowego. Chyba jednak jestem zimowy człowiek. A tym, którzy nie tolerują tej pory roku, takich temperatur i w ogóle takiej aury życzę wytrwałości. A wytrwać pomaga dobra herbata, miód, cytryna, imbir i zawsze książki!
pozdrawiam ciepło!
pozdrawiam ciepło!
jakie piękne rzeczy zrobiłaś! wreszcie mróz na coś się przydał:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne te pingwiny :) I podoba mi się zestaw łazienkowy,
OdpowiedzUsuńOtta nie moge sie napatrzeć na te pingwiny -sa przepiękne. Moze spróbuję uszyć takiego nielota. Ocieplacz na dzbanek bardzo praktyczna rzecz. Super!!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe pingwinki a makatka - rewelacja ...
OdpowiedzUsuńi te kolory - ach !!!!!!!!! chyba będę siedzieć i myśleć jak sobie zrobić w tym stylu...
pozdrowionka
jejku jakie świetne pingwiny!!!A makatkę piękną wymodziłaś!Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPingwiny mnie zachwyciły absolutnie, ale kiedy zobaczyłam łazienkowy komplecik to mnie rozbroiłaś! super jest!!!
OdpowiedzUsuńPiękne prace! Makatka bardzo ładnie się prezentuje szczególnie z dodatkiem tych drewnianych rączek - świetny pomysł :) Pingwiny cudne! Zapraszam do mnie - też odwiedziły mnie pingwiny... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZrob sobie kochana przerwe w szyciu i zechciej przyjac wyroznienie.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń