Sezon sów sweterkowo - szalikowych uważam za zamknięty. Zima w końcu przyszła i nie muszę jej już szantażować, że przerobię wszystkie okoliczne szaliki na sowie przytulaki i poduszki. W ostatnim czasie powstało ich jeszcze 11 więc podsumowując z 3 szalików, jednej czapki i niecałych dwóch niedużych swetrów powstało 25 sów.
Lniany, pięknie haftowany obrus po bliskich spotkaniach z mazakami córy został przerobiony na solidnej wielkości serca zawieszki. Taki walentynkowy akcent w wersji folk.
A kawałek buktolowej tkaniny w dinozaury w bliżej nieokreślone miękkie zawieszki
Teraz przyszedł czas na próby i nowe prototypy. Na początek jabłuszka, które chodzą za mną od jakiegoś czasu i jeszcze nie do końca znalazłam drogi do tej wizji, która siedzi mi w głowie (ścinki czerwonego cienkiego polaru i różnej maści lnów)
Na koniec króliki, zające, zwał jak zwał. Prototypowe główki :) jeszcze niedokończone
W tak zwanym między-czasie (choć to wszystko w tej cudownej kategorii czasu powstaje :) powstała półgodzinna wersja pelerynki w wersji XL dla mojego 2,5letniego czerwonego kapturka, prototypowy naszyjnik szydełkowo-tkaninowy i całe multum rzeczy z ukochanej bluzy męża (za jego przyzwoleniem!), ale to następnym razem.
Ciągle jest jeden problem. Mam wrażenie, że zasoby magazynowe nie topnieją..........