Moja aktywność na blogu i jeszcze świeżym fejsbuku jest bezpośrednio sprzężona z chorobami. Prawie wszystkie tkaninowe sowy i dekoracje powstały w czasie długiego listopadowego weekendu spędzonego pod znakiem kilkudniowej gorączki córy. Mała cała rozpalona spała na naszym łóżku, a ja pomiędzy sprawdzaniem temperatury i dawaniem jej picia szyłam i szydełkowałam. Druga tura córkowo - chorobowa przyszła na pierwszy tydzień grudnia. Wirusowe zapalenia gardła, które znowu zaczęło się gorączką (moje szycie i szydełkowanie), a potem przeszło w duszności i ciągły kaszel w nocy pozwoliło wbrew pozorom poczynić trochę wianków i stroików - Lidka w ciągu dnia odsypiała nieprzespane noce, a ja żeby nie przestawić sobie rytmu dzień-noc starałam się robię coś co sprawia mi przyjemność i nie trzeba dużo przy tym myśleć. Tura nu nu mer trzy właśnie zaczęła dotyczyć mnie. Tak więc pomiędzy lekarzami i odpoczynkiem w pozycji poziomej przetwarzam to co oferują mi moje zakamuflowane magazyny. Mogę więc pokazać kilka z tych stroików i wianków, które udało mi się sfotografować przed opuszczeniem jadalnianej pracowni.
Tegoroczna seria (wianki w różnych rozmiarach, stroiki i filiżanki) z oszronioną jemiołą, rajskimi jabłuszkami,ażurowymi akcentami i mleczno-perłowymi bombkami - moi tegoroczni faworyci - dekoracje bardziej zimowe niż świąteczne:
Jeszcze jeden saneczkowiec (mam sentyment do tego motywu)
Reaktywacja zimowej wersji filiżankowców - w różnych odmianach:
I to co daje mi najwięcej radości - recykling - pełny lub częściowy :)
Świeczniki z wysłużonych terakotowych doniczek
i spódniczka przerobiona na rodzinę choinek
Na koniec dwa zdjęcia jednego klasycznego wianka i stroika, na dowód tego, że takie rzeczy też opuszczają jadalniany stół (inne zdjęcia albo nie nadają się do pokazania, albo w ogóle nie powstały:)
Trzecia tura chorobowa nie skończy się chyba szybko, więc jest szansa, że jeszcze coś powstanie....
bardzo ale to bardzo podobają mi się Twoje prace...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zdrówka życzę