Na przekór dzisiejszej pogodzie i łamaniu w kościach zajrzałam do zdjęć zrobionych kilka dni temu pierwszych wiosennych dekoracji. No cóż, zaczęło się... Powoli rozkręcam pracownię w jadalni, choć nie planuję takiego szaleństwa jak przed świętami Bożego Narodzenia. To co już powstało (i znalazło nowe domy:) to efekty opróżniania magazynów i wykorzystania wszystkiego co zostało z zeszłego roku lub ostatnich poczynań.
Na razie klimaty wiosenne, takie wspomnienia wycieczki nad jezioro, albo łąkę w środku lasu.
Wianki- malutkie styropianowe, średnie i duże wiklinowe. Z gniazdkami, prawdziwymi wydmuszkami przepiórczymi, drewnianymi motylkami i domkami.
Jeden mały samotny stroik:
Oraz pierwsze próby wiosennych filiżankowców. Pomysł na mleczniki zakwitł od razu, a z filiżankami jeszcze mam jakiś problem - nie jestem z nich do końca zadowolona.. Ratuje je to, że są naprawdę z limitowanej serii :) , bo w bogucickich filiżankach w piękne kwiatuszki.
Zapasy materiałów zostały uzupełnione. Teraz tylko pokonać tego wirusa, co chce mi przeszkodzić i do pracy!!!
dużo energii życzę!
ładne, wesołe i kolorowe wianki !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
pięknie te wianki wyglądają ! :)
OdpowiedzUsuńCześć, bardzo dobrze tu na twoim blogu, świetny wpis, bardzo świetnie się go przegląda, zapewne odwiedze twojego bloga jeszcze nie raz ponieważ bardzo jest fascynujący w przeciwieństwie do wielu nowych blogów - Pozdrawiam Kamila :)
OdpowiedzUsuń